Miasteczkowa nimfa

Miasteczkowa nimfa

Zgrane, Dżinsy, Zgrywanie Dżinsy, Spodnie, Denim

Miasteczkowa nimfa, co Zenka śpiewała

w sukni powłóczystej i w pytę zarazem

gazu błotnego odlotu zaznała

i marsz do outletu poleciała gazem.

Biegała zziajana, bez tchu całkowicie,

szukała odzieży, co będzie zbliżona

do tego, jakie ma każdego dnia życie,

czyli zwykły drelich, nie żadna korona.

Nagle zobaczyła stoisko jak z marzeń,

gdzie ciuchy dziurawe i brudne na kupie,

podchodzi do lady i okrzykiem każe,

aby dać jej spodnie podarte na dupie.

Kiedy je przywdziała, to całych półdupków

więcej widać było aniżeli spodniów,

odtąd zamiast nimfy, dla mieszkańców smutku

biega z gołą dupą i straszy przechodniów.

Znikanie

Znikanie

Biblioteka, Biblioteka Recepcja, Uroda

– Koniciła – przywitałem klienta.

– Koniciła – odpowiedział. – Chcę zniknąć.

– To fantastycznie, nasza firma się w tym specjalizuje. Ale czy jest pan pewien?

– Najzupełniej w świecie.

– Ale to jest wbrew obowiązującym trendom mody.

– To nic, chcę zniknąć, i już!

– Tak… Jak mówiłem w tym się specjalizujemy, ale w swoim statucie mamy napisane zgodnie z modą, która przyszła z Zachodu: „not be evil”, więc jestem zmuszony przedstawić panu wszystkie przeciw,

– Ok, w pełni pana rozumiem, sam pewnie zrobiłbym to samo. Nawet powiem panu, że dziwi mnie własna chęć zniknięcia.

– Dziwi? – spytałem.

– Tak. Byłem z tym, zgodnie z panującą modą, u psychoterapeuty, który stwierdził, że takie zniknięcie mi się po prostu należy.

– Należy, powiada pan?

– Tak, płacę składki zdrowotne, emerytalne, więc należy mi się pomoc w zniknięciu, a potem stosowna renta.

– Przykro mi, drogi panie, ale my takiej renty zapewnić nie możemy. Specjalizujemy się jedynie w znikaniu.

– Ach tak. To ja nie chcę tak zniknąć.

– Czemu?

– Bo nie będę miał z czego żyć.

– Nie, nie, nie, drogi panie. Pan nas źle zrozumiał. My pomagamy znikać na dobre.

– A ja myślałem, że na dobre i na złe.

– Nie, drogi panie. To dobry serial, ale naszą dewizą jest przecież: „not be evil”.

– Ach, faktycznie.

– No.

– Na czym miałoby polegać takie zniknięcie? Mogę poznać szczegóły?

– Niestety, to tajemnica.

– Tajemnica? Dla mnie? Dla klienta?

– Oczywiście. Bo mógłby pan się upić i komuś to wyjawić.

– Rzeczywiście.

– No, pomyśleliśmy o wszystkim, prawda?

– Tak… tylko w tej sytuacji to ja się boję.

– Naprawdę?

– Tak, aż mnie poty oblewają.

– To niech pan podejdzie.

– A po co?

– Muszę pana powąchać.

– Powąchać?

– Tak. A nie słyszał pan, że strach da się wyczuć węchem?

– Coś mi świta.

Klient podszedł.

– Drogi panie, pachnie pan przednio, ale nie możemy pana obsłużyć.

– Czemu?

– Bo cała nasza praca pójdzie na marne.

– Dlaczego?

– Ponieważ właśnie wyczułem, że umrze pan w ciągu trzech tygodni.

– O, nie!

– O, tak!

– A nie mógł pan tego przede mną zataić?

– Niestety, drogi panie, nie. Gdybym to zataił, stałbym się zły, a naszą dewizą jest…?

– Faktycznie, „not be evil”.

– W takim razie żegnam pana i niech panu ziemia lekką będzie.

– Dziękuję! Napiszę o was dobrą opinię w internecie!

Notatka na marginesie

Moda

maska

– Oddałem mu swój stary rower. Prawda, że jestem dobrym człowiekiem? – zapytał żonę z uśmiechem.

– Nienawidzę tych idiotów, którzy chcą odstrzału dzików. – Trzasnęła za sobą drzwiami, wchodząc do kliniki aborcyjnej.

– Dla mnie najwyższą wartością jest człowiek. – Wstał od mikrofonu, zszedł z podestu, wyszedł i zadzwonił do kolegi. – Posłuchaj mnie bardzo uważnie. Twoje problemy biorą się z braku prawdziwych problemów.

– Ach, te sandały ze skarpetami… – Zaśmiała się i związała się z dobrze ubranym i pewnym siebie mężczyzną, nie wiedząc, że niedawno pobił swoją byłą kobietę.

– Doblo wlaca – powiedziała czteroletnia dziewczynka, trzymając za rękę mamę, gdy obie szły po raz ostatni w Oświęcimiu.